niedziela, 28 czerwca 2009

Literatura

A więc skąd czerpać najlepiej wiedzę? W dzisiejszych czasach wszyscy najlepiej powiedzą z internetu, jest tyle forów poświęconych giełdzie i finansom, blogów (np. ten :) ) oraz całych serwisów. Jednak mimo wszystko uważam, że w internecie panuje taki bałagan, że jest on wręcz najgorszym źródłem wiedzy. Nie ma jak to stare sprawdzone źródło wiedzy czyli książki.
Książki o tematyce finansowej można podzielić na dwa rodzaje - motywacyjne oraz te, które niosą już konkretne metody pomnażania swoich finansów.
Książki motywacyjne - tutaj prawdziwym mistrzem (wg mnie) jest Robert Kiyosaki ze swoją serią książek - 'Bogaty Ojciec, Biedny Ojciec'. Jeżeli ktoś nie czytał książek tego autora to polecam. Co prawda po przeczytaniu paru książek można by powiedzieć, że w kółko czyta się to samo ale autor na tyle to sprawnie pisze, że książki nie są nudne.
Natomiast książek opisujących konkretne strategie też jest wiele ale moją ulubioną ciągle zostaje 'Inteligentny inwestor' Benjamina Grahama. Co prawda książka jest dosyć 'opasła' i nie da się jej przeczytać w jeden wieczór ale i tak warto zasięgnąć po tą lekturę.
Na koniec jeszcze podam mój ulubiony tytuł 'Błądząc po Wall Street' Burtona Malkiela. Książka ta jest wogóle nie znana i ciężko ją znaleźć w księgarniach ale myślę, że warto po nią sięgnąć. Autor w niej dość żartobliwie i z dystansem opisuje działanie giełdy i innych instrumentów finansowych.
Dalekim łukiem raczej omijam książki w stylu 'jak zarobiłem milion w rok czasu' itp.
Zachęcam internetowych czytelników także czasem do poczytania wydań książkowych.

środa, 24 czerwca 2009

Kapitalizm

Na forach, blogach (m.in. i na tym), w książkach coraz częściej się reklamuje sposób na robienie pieniędzy z samych pieniędzy. Czasami wydaje mi się, że cała dzisiejsza machina ekonomiczna to jedno wielkie oszustwo. Jak można zauważyć dzisiaj dużych pieniędzy nie zarabia się na produkcji, nowych wyrobach, etatowej pracy fizycznej czy umysłowej ale na różnych akcjach i kontraktach na giełdach. Jeszcze sama giełda w czystej postaci czyli handel różnymi papierami wartościowymi ma sens ale już zawierane kontrakty to raczej czysta ruletka coś porównywalnego do obstawienia u bukmacherów. W większości spółek już nie najważniejsze staje się główna działalność ale księgowość i raporty generowane przez sprytnych księgowych. Ale patrząc na dzisiejszy ustrój to chyba kapitalizm już niedługo zaleje cały świat i nie ma przed nim ucieczki. Czyli niestety trzeba wybrać czy staje się po stronie ludzi ciągle dokładających czy raczej po stronie tych, którzy z tego ustroju korzystają. Ponoć jest około 5% ludzi, którzy korzystają z kapitalizmu reszta niestety traci. To chyba najbardziej niesprawiedliwy ustrój gospodarczy jaki istniał. Chociaż na rynku i w internecie pojawia się coraz więcej wydawnictw dotyczących finansów to chyba nic się nie zmienia. Z tego co widać to młodzi ludzie coraz bardziej myślą jak szybko zarobić i się za bardzo nie napracować. Ciekaw jestem co się stanie jak nagle proporcja się zmieni i zacznie przybywać ludzi korzystających z kapitalizmu? Jak długo wtedy utrzyma się ten system i co się stanie w razie jego upadku? Znowu zaczną rządzić ludzie z większymi mięśniami zamiast mózgów (i portfeli).
Trochę piw wypiłem dziś i piszę jakieś głupoty, pozdrawiam czytelników :)

niedziela, 21 czerwca 2009

Zmęczenie

Im staje się starszy tym coraz bardziej leniwy. Myślę, że mógłbym sporo przyśpieszyć swój rozwój zawodowy i tym samym szybciej osiągnąć 'wolność finansową' ale jakoś mi się nie chce. Mam taki nadmiar bieżącej pracy, że już coraz mniej chce mi się brać dodatkowe zlecenia. A pamiętam jak zaczynałem mogłem dzień i noc pracować i sprawiało mi to frajdę. Teraz tylko myślę kiedy tu odpocząć, chyba się chwilowo wypaliłem - pracuję non stop przez 2 lata bez żadnego urlopu. Jak wybierałem urlop to tylko pojedyncze dni i to tylko po to żeby dorabiać w innej pracy. Także w tym roku postanowiłem wziąć trochę urlopu bo niedługo padnę na całej linii.
Na blogu przestałem już wklejać stan mojego portfela ale wykresy robię sobie sam dla siebie raz w miesiącu. Obecnie (niespodziewanie) dzięki giełdzie stan mojego portfela wzrósł na tyle, że już osiągnąłem zakładany na ten rok pułap.
W każdym razie o ile praca mi całkiem obrzydła to inwestowanie stało się dla mnie jakby hobby i prawie codziennie rozmyślam jakby tu trochę ulepszyć swój system. Głowę mi coraz bardziej zaprząta nowy pomysł. Jak trochę odpocznę to myślę aby spróbować sił i otworzyć swój własny biznes - na co od dawna mnie namawiają moi kontrahenci. Było by to dla mnie całkiem nowe wyzwanie.
Na razie jednak cały czas tkwię w pewnym sensie w marazmie nic ponadto co muszę robić mi się nie chcę. Muszę trochę odpocząć aby się zregenerować i na nowo nabrać sił i ochoty do nowych kierunków rozwoju.

czwartek, 18 czerwca 2009

Windykacja

A więc powoli zaczęło się na dobre, uzbierało mi się dłużników za około 2000zł, czas powoli to wyprostować. Uważam, że nie ma co tracić czasu na wszelkie 'windykacje polubowne' tylko jak najszybciej kierować sprawę do sądu. A więc krótki opis postępowania:
- na początku najlepiej podjąć wszelkie próby kontaktu z dłużnikiem oraz upomnienie o spłacie,
- kolejna faza gdy poprzednia nie przyniosła rezultatu wysyłamy listem poleconym za potwierdzeniem odbioru ostateczne wezwanie do zapłaty i czekamy za zwrotką.
W sumie to wszystko co możemy sami zrobić następnie już przekazujemy sprawę do kancelarii prawnej, która zazwyczaj jeszcze raz wysyła ostateczne wezwanie do zapłaty (ale pewnie ich pismo ma już nieco większą moc oddziaływania na dłużników od naszego) i jeżeli nadal nic nie wskóra to sprawa zostaje przekazana do sądu.
Właśnie jestem na tym etapie, ciekawe ile wniosek przeleży w sądzie.
Jestem trochę w zabawnej sytuacji bo z jednej strony ja ścigam swoich dłużników a z drugiej nęka mnie mailami jakaś windykacja odnośnie pożyczki zaciągniętej w mBanku (z której zrezygnowałem). Oczywiście bank się nie śpieszy z rozpatrzeniem mojej reklamacji. Być może uda mi się dowiedzieć jak wygląda po kolei postępowanie windykacji po dwóch stronach medalu (chociaż mam nadzieję, że jednak mBank wyjaśni tą sytuację w miarę szybko).

czwartek, 11 czerwca 2009

Z kredytem a raczej bez same kłopoty

Jak pisałem wcześniej nosiłem się z zamiarem wzięcia kredytu gotówkowego w banku. Dostałem całkiem ciekawą propozycję i kredyt został uruchomiony. Ale po namyśle stwierdziłem, że kredyt będzie dla mnie tylko kulą u nogi i jakoś sobie poradzę bez niego. Skorzystałem więc z 10-dniowego terminu, w którym mogę zrezygnować z kredytu bez ponoszenia jakichkolwiek kosztów. Wszystko przebiegało dobrze, kredyt został usunięty z mojego rachunku aż do ... telefonu firmy windykacyjnej. Cóż powiem szczerze, że takie działanie banku mnie mocno zdziwiło nie wiem na jakiej podstawie bank przekazał moje dane firmie windykacyjnej i to nie powiadamiając mnie o tym w żaden sposób. Sprawa rozbija się o jakieś rzekome 300zł, które jestem winien bankowi o dziwo termin rzeczywistej pierwszej spłaty (gdybym nie wycofał się z kredytu) jeszcze nie minął. Do tego w mBanku (właśnie w tym banku brałem kredyt) jest zasada, że należności są pobierane automatycznie z rachunku i niejako bank mógł sobie wziąć te 300zł. Na mLini oczywiście konsultantka stwierdziła, że jestem winien bankowi 300zł ale już odpowiedzieć na pytanie z jaką datą ta należność powstała nie umiała odpowiedzieć oraz czemu została sprawa przekazana firmie windykacyjnej chociaż bank mógł (niesłusznie) po prostu pobrać te pieniądze z konta. Jedyne co konsultantka może zrobić to przyjąć ode mnie reklamacje, na której rozpatrzenie bank ma miesiąc czasu. Do tego chciałbym zaznaczyć, że w poprzednim roku miałem identyczną sytuacje czyli wziąłem kredyt w mBanku po czym w ciągu 10 dni z niego zrezygnowałem i było podobnie jak w tym roku tyle, że sprawa nie została przekazana firmie windykacyjnej. Wtedy pamiętam, że 3 razy w tygodniu wykonywałem telefony na mLinie w sprawie wyjaśnień aż trafiło to tam na jakiś wyższy szczebel i sprawa po jakiś 2 miesiącach została zamknięta. Ciekawe po jakim czasie tym razem się zakończy. Teraz postanowiłem przyjąć zasadę, że to nie ja się w kółko mam tłumaczyć przed bankiem tylko niech bank sam wyjaśnia swoje błędy i na razie nie mam ochoty wyjaśniać całej sprawy, zobaczymy co odpowiedzą na moją reklamację.
W każdym razie od siebie odradzam mBank jako bank przeznaczony do innych czynności niż wykonywania przelewów, płacenia kartą, korzystania z SFI i ostatecznie eMaklera (chociaż to biuro maklerskie ma też chyba najgorszą renomę). Biorąc kredyt następnym razem skorzystam z tzw. 'marmurkowego' banku, w którym w razie jakieś niejasności mogę iść i porozmawiać z kompetentną osobą a nie jak w mBanku tracić czas na mLini.
Myślałem, że po roku od ostatniej podobnej przygody z kredytem w mBanku coś się zmieniło ale widzę, że się zmieniło na gorsze. Czyli od razu klientów straszą firmami windykacyjnymi a na koniec jak sprawa się wyjaśni (mam nadzieję) nawet się nie usłyszy słowa 'przepraszamy'.
Także jak widać z kredytami same kłopoty najlepiej się trzymać od nich z daleka a już najdalej od kredytu z mBanku.

środa, 10 czerwca 2009

Nowe kierunki inwestycji

Ostatnio prawie wszystkie moje wolne środki 'pieniężne' szły na kolejne inwestycje na giełdzie, na portalach pożyczkach i część trafiała do funduszy inwestycyjnych. Jednak niedawno przypomniałem sobie także, że jestem inżynierem (elektrykiem :) ) i postanowiłem sporą część zainwestować tym razem w swój rozwój zawodowy. Myślę, że taka inwestycja jest lepszym zabezpieczeniem niż tylko same pieniądze. Także porobiłem różne uprawnienia, które mnie stawiają w korzystnym świetle w razie starania się o lepszą prace. Do tego zakupiłem kosztowną aparaturę pomiarową i powoli myślę o łapaniu dzięki temu różnych fuch - choć domyślam się, że ta inwestycja nie zwróci mi się w przeciągu roku tylko w dużo dłuższym czasie (nawet kilku lat) to myślę, że warto było. Oraz co najważniejsze zaprenumerowałem sobie ciekawsze czasopisma z mojej branży, wiadomo wiedza na wagę złota :). Jedyne czego mi najbardziej brakuje to czasu (niestety praca na etacie pochłania większość dnia), żeby wykorzystać i rozwinąć nowe możliwości.
Także co prawda w obecnej chwili mój portfel się za bardzo nie powiększył to myślę, że wykonałem o wiele większy krok niż bym dorzucił parę tysięcy złotych na inwestycje pieniężne. Do tego rozbudziło się we mnie na nowo zainteresowanie moją branżą i z o wiele większą pasją wolę czytać artykuły zawodowe niż cały czas siedzieć i myśleć tylko o pieniądzach.
Jednocześnie nie zapominam o planie, który założyłem na ten rok ale w tej chwili wiedząc, że wykonanie go nie sprawi mi większych trudności mogę spokojnie myśleć o ciekawszych rzeczach :).
Dla wszystkich ogarniętych manią szybkiego zarabiania pieniędzy radzę czasem zwolnić i zająć się swoimi pasjami z czasów gdy się nie myślało o pieniądzach a żyło ideami (ach te czasy studenckie).