'Kupuj spółki, nie akcje' - taką maksymę ma Warren Buffet. Będąc drobnym inwestorem na GPW i kupując akcje mamy bardzo mały (zazwyczaj żaden) wpływ na daną spółkę i patrzymy tylko na cenę akcji, dywidendy, bądź inne profity w żaden sposób nie uczestnicząc w współtworzeniu spółki. A gdyby tak poszukać spółki akcyjnej spoza giełdy i spróbować kupić trochę udziałów. Jest bardzo dużo małych spółek, które nie są notowane na giełdzie a akcje posiadają często pracownicy bądź byli pracownicy danej firmy. Ostatnimi miesiącami bardzo się staram wejść w posiadanie takich akcji. Jednak jest to o wiele bardziej skomplikowane niż by się wydawało: akcje są zazwyczaj imienne i są one drukowane na papierze (a nie tylko jako zapis gdzieś w sieci komputerowej) - często dla właściciela mają wartość nie tylko kwotową ale też sentymentalną dlatego nawet jeśli akcje są za dużo nie warte rzadko kto decyduję się na ich sprzedaż (zazwyczaj musi być 'przyparty do muru' z powodu jakiejś sytuacji życiowej). Kolejną przeszkodą jest to, że akcjonariusz nie może tak po prostu sprzedać akcji komu się podoba (może sprzedać innemu akcjonariuszowi tej spółki), żeby sprzedać komuś 'z zewnątrz' musi się na to zgodzić rada nadzorcza. Do tego rada nadzorcza ma prawo pierwokupu czyli ktoś z rady (bądź posiadacz akcji uprzywilejowanych) może sam kupić akcje. Stając się posiadaczem takich akcji trzeba sobie zdawać, że ich płynność jest zerowa czyli nikt ich nie skupuje ani nie sprzedaje. Główną nagrodą za to jest uczestniczenie w rozwoju spółki czyli czynne uczestnictwo w WZA dostawanie bilansów i raportów pocztą. No i oczywiście dodatkową nagrodą jest dywidenda (często bardzo wysoka nawet przekraczająca wartość posiadanych akcji :-) ) o ile firma przynosi zysk. Ale nawet ważniejsze od zysku jest dla mnie ciekawość zobaczenia spółki od strony akcjonariuszy a nie tylko kupowanie akcji na GPW gdzie trudno poczuć się związanym ze spółką. Ktoś może powie ale posiadając nawet jedną akcję spółki notowanej na giełdzie przecież można też uczestniczyć w WZA, tylko że niestety każdy tylko tak mówi jednocześnie wiedząc, że to trochę 'śmiech' przyjeżdżać na WZA mając jakiś promil udziałów.
Właśnie to jest bolączką polskich spółek notowanych na GPW gdzie free float jest wysoki >60%. Kiedy jest WZA lub NWZA na zebraniu pojawiają się akcjonariusze z łączną liczbą akcji 3-4%. Przykład spółka FON gdzie rządzi akcjonariusz posiadający 4% akcji.
OdpowiedzUsuńCoś stara się z tym robić SII, któremu można przekazać pełnomocnictwo(po zmianie KSH jest to łatwiejsze) i się cieszyć z pełni praw przysługujących akcjonariuszowi.
Nawet nie wiedziałem, że istnieje coś takiego jak SII (Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych) ale w sumie i tak nie rozumiem po co by się miało przekazywać jakiemuś stowarzyszeniu pełnomocnictwo do swoich udziałów.
OdpowiedzUsuń