Lubię poczytać książki podchodzące z dużym dystansem do giełdy, czytając recenzję książki: "Matematyk gra na giełdzie", takie jak: "najdowcipniejszy matematyk świata w akcji, przezabawna opowieść Paulosa o tym, jak został zdeptany ścigając się z bykami" itp. spodziewałem się, że jak to napisali będzie dużo śmiechu. Książka ta w znacznym stopniu przypomina opisywaną przeze mnie książkę Burtona G. Malkiel'a: "Błądząc po Wall Street, Dlaczego nie można wygrać z rynkiem" z tym, że książka Malkiel'a jest o wiele bardziej zabawna i też o wiele bardziej merytoryczna (to oczywiście moje zdanie). Największym minusem tej książki wydaje mi się, jest to, że autor odnosi się przez całą książkę w sumie do jednej spółki WorldCom'u, w której wtopił część swoich oszczędności :). Znajdziemy tu oczywiście opisy, że ani techniczne, ani fundamentalne podejście nie jest za dużo warte - chociaż autor trochę jakby się przychylał do fundamentalnego podejścia. Mamy tu też opis internetu - czaty, blogi - jako środku przekazu, który może nam bardzo zamącić w głowie (skąd my to znamy). Jest też parę ciekawych teorii, najbardziej mi się podobało "Prawo Benforda" mówiące, że liczby zaczynające się od 1 występują znacznie częściej od pozostałych. Można stąd wysunąć wniosek, że jeżeli w bilansie spółki występują w większości liczby zaczynające się nie od 1-ki, to prawdopodobnie bilans ten został odpowiednio podrasowany przez księgowych.
Książka John'a Allen'a Paulos'o "Matematyk na giełdzie" została wydana w miękkiej okładce i trochę bym powiedział niechlujnie - parę stron było szczepionych. Książka według mnie warta jest przeczytania choć za dużo humoru w niej nie znalazłem. Pewnie matematycy czytając tą książkę się nieźle ubawią ale ja jakoś trochę jestem zawiedziony ale wiadomo poczucie humoru to sprawa indywidualna.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Książka naprawdę interesująca, ale faktycznie humor skierowany raczej do umysłów ścisłych po politechnice.
OdpowiedzUsuńAle ogólnie polecam.
Miałem duże oczekiwania wobec tej książki. Okazała się jednak wielkim rozczarowaniem. Autor z uporem maniaka chaotycznie rozwodzi się nad różnymi teoriami używając skomplikowanych pojęć i wzorów, które czytelnika doprowadzają do szewskiej pasji. W całej pracy używa zdań wielokrotnie złożonych i niezrozumiałych. Swoim zachowaniem przypomina Kowalskiego z "Pingwinów z Madagaskaru" Którego nikt nie potrafi zrozumieć, gdy ten używa swojego naukowego języka. Może dla autora to frajda, ale dla czytelnika udręka. Zdecydowanie odradzam zakupu tej książki- sam przeczytałem ją z "musu". Tragedia...
OdpowiedzUsuń